Płyń!
Pod natchnieniem przedwczorajszego wpisu „Wypłyń!”, trafiłem na cytat św. Ignacego Loyoli z
książki De Mello „Szukaj Boga we wszystkim”:
„Właściwością ducha dobrego jest dodawanie odwagi i siły,
pociech, łez, natchnień i spokoju”, „Dla dobrego ducha jest łagodzenie i
usuwanie przeszkód, żeby postępować w dobrym”. De Mello kontynuuje - „Jeśli idziemy za
wskazówkami dobrego ducha dzieje się właśnie to: dochodzimy do punktu, kiedy
wszystko jest łatwe. Nie ma żadnych przeszkód, po prostu płyniemy przed siebie”
Pięknie napisane, aż chce się żyć.
Tylko jak odnaleźć
tego dobrego ducha w sobie i nauczyć się iść za jego głosem?
Jest taka przypowieść o dwóch psach: jednym łagodnym, a
drugim wściekłym. Jeśli oba się karmi tak samo,
w końcu wściekły pożre tego łagodnego, bo z natury jest agresywny. Gdyby
karmić tylko pieska łagodnego, ten drugi, wcześniej czy póżniej musi zdechnąć.
Ten duch, którego więcej karmie, ma wpływ na moje realne życie.
Mam wrażenie, że z duchami św. Ignacego jest podobnie. Według
niego są dwa rodzaje- dobry i zły.
Kiedy pozwalam sobie na to, aby zgodzić się na swoje uczucia
smutku, zagubienia, czasem rozpaczy i lęku wtedy dzieje się coś, co pozwala mi,
po przeżyciu tych uczuć, doświadczyć drugiej strony - radości, natchnienia,
zachwytu, wiary w lepsze jutro, miłości i spokoju. Takie doświadczenia
wzmacniają we mnie sens przeżywania „tych smutnych” doświadczeń, niezależnie od
tego jak się wydają ciężkie do udźwignięcia. Być może w ten sposób karmię
swojego dobrego ducha.
Poza tym, nie oglądam telewizji, ani nie słucham radia.
Karmię się natomiast muzyką Mocnych w Duchu i tudzież innych kapel grających podobną nutę.
Unikam również
oglądania w necie filmów gdzie jest przemoc i zostawiam cały ten panel
dyskusyjny o moralności, grzeszności człowieka, napominaniach kościoła i
dyskusji teologów o Bogu, za sobą. Bo mam wrażenie, że łatwo było by mi z tym
wszystkim popaść w ręce zwątpienia.
Jan Paweł II powiedział kiedyś- „Z kim przystajesz tym się
stajesz”
Rozeznanie duchów dobrego i złego nie jest jednak dla mnie
takie proste. Trzymam się zasady- „Po owocach poznacie”. Czasem idę w
ciemno za głosem we mnie, bo nie wiem, jakie owoce to przyniesie. Jeśli jednak
nie spróbuję, to nie dowiem się, czy były soczyste, czy zgniłe. To chyba się
nazywa-„nauka na własnych błędach”.
Liczę na to, że tych „błędów’ popełnię
jeszcze sporo w swojej drodze do mojego życia, które będzie swobodnie płynąć pod
natchnieniem dobrych duchów św. Ignacego Loyoli.
Komentarze
Prześlij komentarz