Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2016

Uleczyć nieuleczalne.

Za czasów mojej psychoterapii,  w jakiej z własnego wyboru uczestniczyłem, mój terapeuta (bardzo dobry fachowiec) prowadził mnie poprzez pytania tak, iż uświadomiłem sobie jak bardzo dostawałem po łapach, w dzieciństwie, gdy robiłem to, co czułem, ze chcę robić. To takie podążanie za głosem swego serca. Zwrócił mi wtedy uwagę, że z punktu patrzenia psychologicznego, uzdrowienie tego typu traumy, kiedy dziecko jest karane gdy sięga po to, co chce, jest bardzo trudne, wręcz niemożliwe. Dodał, że warto było by abym popracował nad afirmacjami pozytywnymi, aby to zminimalizować. Czułem wtedy w kościach, że ma rację i kierunek, jaki naświetlił jest dobry. No i tak implantowałem sobie pozytywną afirmację dzień po dnu przez blisko 15 lat przekonując siebie, ze jestem w porządku, gdy sięgam po to, co chcę. W ciągu tych lat faktycznie szedłem za tym, co chciałem, jednak zawsze dając sobie emocjonalnie w dupę, a potem znów wracałem do powinności. Po przebyciu choroby dałem sobie z tym spokój

Święte słowo „ UFAM”

Wczoraj w trakcie porannej Modlitwy Głębi zmieniłem święte słowo na „Ufam” Ostatnio siedziałem z już dorosłym synem i tak sobie gaworzyliśmy o życiu. Aż w pewnym momencie syn mówi: „Biorę to, co mi życie daje i zobaczymy co dalej ”  W ustach 23 latka wydaje się to dojrzałe, tak jakby posiadł mądrość, że życie nie polega na walce, lecz na pokorze, a wszystko, co nam potrzebne dostajemy wtedy, gdy jest to potrzebne. Ja do tego dochodziłem latami. Pamiętam pewne traumatyczne doświadczenie z mojego życia, gdy dostałem list polecony z ZUS-u, z którego wynikało, ze mam zapłacić ponad 90 000 PLN w ciągu jednego tygodnia. Ścięło mnie z nóg na kolana. Nie powiem, oczekiwałem tego, jednak kwota mnie przeraziła, tym bardziej, ż nie miałem nawet 10 % z tej sumy. Padłem wtedy na kolana i z bólem serca i łzami w oczach poddałem się temu, co się dzieje i poczułem, ze mam wyjechać na weekend z rodziną w góry. Tam trafiłem na kazanie młodego księdz. Kazanie było o nietroszczeniu się zbytnio

Tak po prostu, jestem sobie.

Gdziekolwiek jesteś,   Wyjdź za bramę!   Idź na pola,   Słysz wołanie!   To ja wołam.                        Edward Stachura Dawnymi czasy uwielbiałem czytać Luise L Hay „Możesz uzdrowić swoje życie”. Wczytywałem się w każdy wers niczym kochanek, który pragnie poczuć się przez chwilę kochany, żyjąc nadzieją, ze cos się zmieni na trwałe i zawsze to będzie kochanie. Czy poza nadzieją to czytanie przyniosło mi ową trwałość uleczenia swojego życia, która mi się marzyła? NIE!!!Minęło 20 lat od tego czasu, a ja dopiero teraz rozumiem, co autorka miała na myśli pisząc tą książkę. Wczoraj pierwszy raz spojrzałem na siebie, w lustrze bez ocieniania, tak po prostu, będąc z tym wizerunkiem, z lustra. Na początku zawiało mi grozą i czułem nienawiść, do tego, co widzę. Potem jednak pozwalając sobie być z tym, co widzę poczułem współczucie i tak sobie z tym współczuciem do siebie byłem chwilę. Wieczorem posłuchałem wykładu jednego z lepszych wykładowców świeckiego ZEN na temat nienawi

Życie to jest teatr, mówisz ciągle, opowiadasz.

Życie to jest teatr, mówisz ciągle, opowiadasz; Maski coraz inne, coraz mylne się nakłada; Wszystko to zabawa, wszystko to jest jedna gra Przy otwartych i zamkniętych drzwiach. To jest gra! Życie to nie teatr, ja ci na to odpowiadam; Życie to nie tylko kolorowa maskarada; Życie tym straszniejsze i piękniejsze jest; Wszystko przy nim blednie, blednie nawet sama śmierć!                                                                       Edward Stachura Jednym ze skutków ubocznych praktyki Modlitwy Głębi jest odsłaniająca się kurtyna w teatrze życia, gdzie widać coraz jaśniej swoje iluzje o sobie, życiu i relacjach z innymi. Nie należy to do radosnych doświadczeń, a raczej wywołuje u mnie smutek, jakbym zapłakał nad nędzą mojego życia. I faktycznie czasem pojawią mi się łzy w trakcie siedzenia. Już w dzieciństwie uczyłem się zasługiwać na uwagę i dobre słowo od mamy. Potem przeniosło się to do piaskownicy. Dużo mi to chyba nie dało, bo pod skórą czułem się nielubia

Samotność to taka straszna trwoga

"Samotność to taka straszna trwoga Ogarnia mnie, przenika mnie Wiesz mamo, wyobraziłem sobie, że Że nie ma Boga, nie ma nie!                                        Ryszard Riedel Tak się kiedyś złożyło, ze byłem na mszy rocznicowej za  ś.p.Ryśka Riedla. Wcisnąłem się na tą samą godzinę, z intencją za zmarłą niedawno żonę, bo nie było innej możliwości. Kazanie miał kapłan, który rozmawiał z liderem Dżemu przed jego śmiercią, w szpitalu. Mówił, że robił wszystko, aby jego serce się powierzyło Bogu i aby przyjął ostatni sakrament. Riedel odrzucił to wszystko i zgasł, samotny, pomimo tłumu wielbicieli. Chyba do dzisiaj zbierają się jego fani na Tyskim cmentarzu. Leży tam również moja ś.p. żona. Czymże jest owa samotność? Czy wystarczą mi definicje owego słowa, aby ją zrozumieć i czy jeśli ją zrozumiem to poczuje się mniej samotny? I skąd wypływa owe uczucie, z umysłu, ciała, a może z serca?. W miarę praktyki Modlitwy Głębi coraz częściej przyznaje się przed sobą do ow

Zrozum to, co powiem. Spróbuj to zrozumieć dobrze.

Odwiedziłem ostatnio starą znajomą za czasów młodości.  Wcześniej z nią długo telefonicznie rozmawiałem i tak sobie gaworzyliśmy o czasach, które były dawno temu. Napomknęła mi pod koniec rozmowy, że nadal jest sama i szuka tej drugiej połówki. Coś niecoś wiedziałem o jej przeszłości. Miała kogoś dawno temu i ją zostawił. Potem dowiedziałem się, że wychowywała się bez ojca od 6 roku życia. Obecnie ma z nim kontakt i jak to nazwała: jest w trakcie przebaczania mu wszelakich krzywd, jakie jej wyrządził, gdyż piszą, że to jest podstawą, aby kogoś dla siebie znaleźć. Coś mnie pchało do tego, aby się z nią spotkać, a jako, ze sympatią wielką jej nie darzyłem, miałem w sobie mieszane uczucia jadąc na spotkanie. Powspominaliśmy stare czasy przy herbatce i tematy zeszły na relacje damsko- męskie. W trakcie rozmowy patrzyłem jej głęboko w oczy. Mówiła i racjonalizowała swoje przebaczanie ojcu i byłemu chłopakowi, a jej oczy powoli odzyskiwały blask. Zwróciłem jej na to uwagę, że inacz

To moja droga z piekła do....?

Moim wielkim marzeniem jest obudzić się rano i czuć wdzięczność za to, że żyję. Odkąd pamiętam zawsze bałem się życia. Strach ten cichł, gdy kładłem się wieczorem do łóżka. Było ciepło i przytulnie. Czułem się bezpieczny, jak w łonie mamy. Kilka dni temu siedząc na werandzie i popijając kawę, wsłuchiwałem się w szum spadających kropel deszczu i olśniło mnie, zrozumiałem dlaczego kocham deszcz gdy siedzę w domu. Czuję się wtedy bezpieczny, jakby mi się wspominał czas, gdy mama nosiła mnie pod sercem. Na zewnątrz słyszało się różnorakie dźwięki, a w środku, pod sercem mamy było ciepło i przytulnie. No i to bicie kochającego serca słyszane co kilka sekund.Jakże często odczuwam, że cząstka mnie chce wrócić do tego czasu, czasu nieprzemijającego poczucia ciepła i błogiego bezpieczeństwa. Być może właśnie ta tęsknota pchnęła mnie do poszukiwania tego stanu, już  dorosłym życiu. To całe moje zmaganie się z codziennością i ciągła niepewność już chyba mocno mi dała w kość.Boga w codzienn

Jak zjawa senna życie jest człowieka; Zjawia się, Dotknąć chcesz, Lecz ucieka? Lecz ucieka!

Obraz
Kocham piosenki Edwarda Stachury w wykonaniu Krzystofa Myszkowskiego.  Jest w nich ta ulotność życia, którą kiedyś przegapiałem, zajęty myślami. Tyle pięknych chwil mi uleciało w życiu. No cóż! Czy płakać nad tym? A może nauczyć się żyć na nowo. Robię to każdego dnia. Uczę się doświadczać życia takiego, jakim jest, a raczej przyjmować je w całej niedoskonałości, bo zrozumiałem, że chwil nie mogę zatrzymać, posiąść ich, a potem delektować się nimi, jak dobrym daniem. Bo chwile się zdarzają, tak jak teraz, w tej chwili przed ekranem. Jakże często chciałem wracać do tych nielicznych zdarzeń w moim życiu, gdy czułem, ze żyję, spychając to co jest, na plan dalszy, licząc na to, że za chwilę będzie znów fajnie. Teraz widzę, jakim byłem ślepcem w wirze życia. Nie bez powodu noszę okulary. Jakoś trzeba zakryć, to co się widzi w rzeczywistości. Jako dziecko często zakrywałem oczy, aby nie widzieć rzeczywistości takiej, jaka mnie otaczała i tak mi zostało. Teraz rozumiem dlaczego czasem ści

Wędrówką jedną życie jest człowieka; Idzie wciąż, Dalej wciąż, Dokąd? Skąd? Dokąd? Skąd?

Obraz
Wydarzenia z ostatnich kilkunastu miesięcy mojego życia, wywróciły je do góry nogami. Teraz widzę jasno, że tamte wydarzenia były   najwartościowszym doświadczeniem mojego życia, za które dziękuję Bogu z całego serca. Był to czas choroby i bólu. Bólu tak wielkiego, że nie jestem w stanie go opisać, aby można było to zrozumieć. Wtedy też poczułem jaki ból mógł czuć Jezus idąc na krzyż. Było tez przerażenie i ciągła bezsilność która trwała i trwała.  Do Chłoniaka przyznałem się przed samym sobą po 2 miesiącach od pierwszego poznania, kiedy obudziłem się rano i poczułem coś twardego poniżej wątroby. Prawdopodobnie było we mnie przerażenie, bo to coś nowego i nie wiadomo co. No cóż trzeba żyć dalej, ale już z świadomością, że mam towarzysza, jeszcze wtedy nieznanego. Liczyłem na to, ze to samo przejdzie. wystarczy brać leki homeopatyczne na układ trawienny, bo z tym miałem problemy i jakoś to będzie. Nie było. W przed dzień operacji pamiętam lęk i przerażenie. Czy umrę i zostaną dzi