Zrozum to, co powiem. Spróbuj to zrozumieć dobrze.
Odwiedziłem ostatnio starą znajomą
za czasów młodości. Wcześniej z nią długo telefonicznie rozmawiałem i tak
sobie gaworzyliśmy o czasach, które były dawno temu. Napomknęła mi pod koniec
rozmowy, że nadal jest sama i szuka tej drugiej połówki.
Coś niecoś wiedziałem o jej
przeszłości. Miała kogoś dawno temu i ją zostawił. Potem dowiedziałem się, że
wychowywała się bez ojca od 6 roku życia. Obecnie ma z nim kontakt i jak to
nazwała: jest w trakcie przebaczania mu wszelakich krzywd, jakie jej wyrządził,
gdyż piszą, że to jest podstawą, aby kogoś dla siebie znaleźć. Coś mnie pchało
do tego, aby się z nią spotkać, a jako, ze sympatią wielką jej nie darzyłem,
miałem w sobie mieszane uczucia jadąc na spotkanie.
Powspominaliśmy stare czasy przy
herbatce i tematy zeszły na relacje damsko- męskie. W trakcie rozmowy patrzyłem
jej głęboko w oczy. Mówiła i racjonalizowała swoje przebaczanie ojcu i byłemu
chłopakowi, a jej oczy powoli odzyskiwały blask. Zwróciłem jej na to uwagę, że
inaczej odbieram jej oczy. W momencie, gdy się zorientowała, co do niej mówię,
blask znikł. A ja poczułem się zmieszany, jej zmieszaniem. Jakby się wstydziła
tego blasku. Potem już nie racjonalizowała, tylko wyrzucała z siebie oskarżenia
na ojca i byłego chłopaka
W pewnym momencie była bliska
płaczu. Zapytałem, czemu tych ran, jakie czuje w sobie nie pozwoli sobie
przeżyć. Zapytała- a z kim? Chciałem powiedzieć- z Ojcem Bogiem. Zamilkłem
jednak, bo kobieta była niewierząca i uważała, że wszystko wie i jakoś głupio
mi się zrobiło, na myśl, że mam jej mówić o Bogu, jako kochającym ojcu, do
którego może się przytulić w trakcie Modlitwy w Ciszy oddając mu swoje zranione
serce. Naj zwyczajnie w świecie stchórzyłem. Ale czy na pewno? A może coś się w
niej przemieniło, bo nic jej nie wciskałem, udowadniałem, przekonywałem. Może
jej pomogło to, że z nią po prostu byłem. Kto wie?
Nie pytałem o zgodę tej osoby, czy
mogę to napisać. Więc proszę uznać, że jest to osoba fikcyjna, wymyślona przeze
mnie na potrzeby tego postu. Nie sądzę, aby to było ważne, kto to jest. Dla
mnie ważne jest, aby po prostu być z drugim człowiekiem, tak po prostu, po
ludzku posłuchać jego historię. Nie zawsze tak jest, jednak chcę się tego uczyć.
A kto słucha moją historię?
Kto wie o moim życiu i uczuciach tyle, co ja? No kto? Bóg Ojciec? Uciekam na
modlitwę do Ojca kochającego.
Komentarze
Prześlij komentarz