Święte słowo „ UFAM”

Wczoraj w trakcie porannej Modlitwy Głębi zmieniłem święte słowo na „Ufam”

Ostatnio siedziałem z już dorosłym synem i tak sobie gaworzyliśmy o życiu. Aż w pewnym momencie syn mówi: „Biorę to, co mi życie daje i zobaczymy co dalej ”  W ustach 23 latka wydaje się to dojrzałe, tak jakby posiadł mądrość, że życie nie polega na walce, lecz na pokorze, a wszystko, co nam potrzebne dostajemy wtedy, gdy jest to potrzebne.

Ja do tego dochodziłem latami.

Pamiętam pewne traumatyczne doświadczenie z mojego życia, gdy dostałem list polecony z ZUS-u, z którego wynikało, ze mam zapłacić ponad 90 000 PLN w ciągu jednego tygodnia. Ścięło mnie z nóg na kolana. Nie powiem, oczekiwałem tego, jednak kwota mnie przeraziła, tym bardziej, ż nie miałem nawet 10 % z tej sumy. Padłem wtedy na kolana i z bólem serca i łzami w oczach poddałem się temu, co się dzieje i poczułem, ze mam wyjechać na weekend z rodziną w góry. Tam trafiłem na kazanie młodego księdz. Kazanie było o nietroszczeniu się zbytnio o jutro.
„…….Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy.”(Mt 6,24-34)

Wtedy pojąłem, że aby to przetrwać i doprowadzić pozytywne do końca muszę zaufać, aby nie zwariować z własnymi „przerażającymi wizjami w głowie”. Ale jak to zrobić? Postanowiłem się modlić o łaskę i uczyć się żyć dniem dzisiejszym.

Nie wiem, jakim cudem przetrwałem te lata zadłużenia, mogąc, przy wsparciu żony, liczyć tylko na siebie, prowadząc  jednoosobową działalności gospodarczą sprzedawcy wynagradzanego z prowizji.

Małymi kroczkami stawałem z kolan, dzień po dniu zmagając się ze swymi słabościami uczyłem się ufać. Zacząłem więcej zarabiać, bardziej się starać i dostrzegać okazje, które trzeba było wykorzystywać i tak trwałem. Cała przygoda trwała ok 4 lat. Zajmowali mi konto, otwierałem drugie a nadwyżki finansowe przelewałem na zajęte konta. W pewnym momencie było ich 5. Kiedy spłaciłem tą kwotę pozostało kolejne 30 tyś odsetek i wtedy pojawiła się ustawa abolicyjna umarzająca całe zadłużenie.  Wniosek- mogłem nic nie robić i wszystko zostałoby mi darowane. Zdziwiło mnie, że nie czułem straty oddania niepotrzebnie tak sporej sumy. Była za to we mnie pokora, ze Bóg w tak cudowny sposób poukładał wszystko, a ja tak wiele w tym czasie się nauczyłem. Teraz w trakcie praktyki modlitwy bardziej rozumiem egzaminy z zaufania, do jakich Bóg mnie zaprasza.


Przede mną nowy egzamin. Wracam do pracy po kilkunastomiesięcznej przerwie. Biore ze sobą zaufanie do Boga. A pogłębiam je każdego dnia  „siedząc nago przed Bogiem” z całym moim strachem przed przyszłością i lękiem, co będzie jak nie podołam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przeżyj to sam. Nie zamieniaj serca w twardy głaz.

Żyję.

Demony przeszłości.