Obława.
Zaczęła się praca zarobkowa i
zaczęła się OBŁAWA myśli destrukcyjnych. Tych z przed laty, które demotywowały
nie na każdym kroku. Teraz je bacznie obserwuję i siekę mieczem odwagi, jaką
pielęgnuję każdego ranka w Modlitwie Głębi. Do tego doszły jeszcze zatoki i ich
zapalenie. Wszystko we mnie robi wszystko, aby nie robić rzeczy ważnych, tak
jak przed laty.
Nie daję się jednak i większość
czasu, jaki teraz mam dla siebie poświęcam na siedzenie w ciszy i wsłuchiwanie
się w nią. Wychwytuję ową ciszę, przebijając się przez natrętne myśli i emocje
i kleję się do niej, jak do kochającego ojca, abym mógł w nim odpocząć, w
przerwach na działanie.
Robię nowe rzeczy i nie wiem jak się losy
tego, co robię potoczą, więc na logikę wypadałoby się pogodzić z myślami, że
może nie wyjść i wrócę do punktu wyjścia. Na logikę jednak, i na szczęście.
Ostatnimi czasy totalnie
logikę ignoruję. Zrozumiałem, że myślenie moje tylko mi przeszkadza, bo
doskonale wiem, że jedyna ważną rzeczą jest działanie, konsekwentne działanie i
obserwowanie owoców owego działania. Nic więcej. Jednak tyle myśli i zwątpień
się pojawia. Co z nimi zrobić? Nic. Pozwalam im być, jednak nie zwracam na nie
uwagi, bo wiem, że nic dobrego mi nie przyjdzie z przywiązywania się do nich. Czasem
zastanawiam się, czy w całym tym moim śmietniku myślowym jest jakakolwiek logika.
Jedno jest dla mnie pewne- Matrix w mojej głowie nie ma nic wspólnego z realnym
życiem i rzeczywistością, jaka mnie otacza.
Swojego matrixa już wcześniej
zdemaskowałem. Po kilku tygodniach codziennej praktyki modlitwy
kontemplacyjnej, nagle zorientowałem się, że nie jestem swoimi myślami i że
jest we mnie taki obszar gdzie zawsze jest TERAZ. Może to zabrzmi dziwnie, jednak mam pewność,
że tak jest. Owszem czas jest, bo wszystko się zmienia, jednak we mnie jest
taka część, która jest ciągle teraz i jest niezmienna. Od kiedy to zrozumiałem
i pojąłem całym sobą, przestałem się zajmować swoimi myślami ufając, że jest we
mnie ta część, która doskonale wie, co mam robić i daje mi to do zrozumienia
poprzez poczucie, że mam to zrobić. Od tego czasu marzy mi się odciąć swoja
głowę i po prostu być tu i teraz, zatopić się cały w działaniu, lub nie
działaniu. Niestety „obława myśli i wyobrażeń” nie poddaje się tak łatwo. Jest jak
szarańcza, która zrobi wszystko, aby się nakarmić i udowodnić swoją racje bytu.
Czasem mam wrażenie, że właśnie ta „szarańcza” to Szatan.
Kiedyś usłyszałem taki oto tekst- „Szatan zna jedno słowo. Jest nim „ale”. Masz przeczucie,
aby coś zrobić i zaraz pojawia się w głowie „ale”. Chcesz coś dobrego zrobić i
zaraz pojawia się „ale”. Chcesz powiedzieć komuś coś dobrego i już jest „ale”.”
Jak nie zwariować z „ale”?
Komentarze
Prześlij komentarz