Diament
Czasami
przeglądam grupy Chrześcijańskie na facebook-u i czytam co ciekawe teksty.
Dzisiaj trafiłem na perełkę wśród nich:
„Najfajniejsze w człowieku jest to, co jest w środku. Coś czego nie widać. To coś jest jak najpiękniejszy diament, jaki może istnieć na świecie. Każdy człowiek taki w sobie ma. Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, jaki cenny skarb nosi w sobie. Czasami jest zepchnięty w kąt, zakurzony, zapomniany. Czasami sami chcemy ten kamień rozwalić swoimi grzechami, albo inni próbują wmawiać nam, że ten nasz brylant to straszny, nic nie warty badziew. Miłość, pasje, marzenia, relacje, talenty. Na pewno o czymś zapomniałem. Jest tego wiele. Wiadomo - homo sapiens to skomplikowane stworzenie. To wszystko razem tworzy ten diamencik. Szlifujmy go. Niech lecą iskry. Jest taki fachowiec, który Ci w tym szlifowaniu pomoże. Prawdziwy mistrz. Zna się na robocie, nie ma lipy. Nie mam niestety numeru telefonu do Niego. Jest nim Jezus Chrystus. Ja go nigdy nawet "na żywo" na oczy nie widziałem. Nie żąda pieniędzy za swoje usługi. Chce tylko zaufania. Tylko tego. :)” Piotr K.
Dzisiaj również byłem z dziećmi na porannych, pierwszych
roratach i pierwszy raz przyznałem się przed samym sobą do wzruszenia, jakie mi
towarzyszyło na tej mszy. Pozwoliłem sobie, aby tam było moje serce, tak po
prostu zatopiło się w tym nastroju radosnego wyczekiwania na narodzenie zbawcy.
Radość ta przeszyła mnie całego i poczułem dreszcz, jakbym zrozumiał, o co
chodzi w tym wyczekiwaniu.
Całe życie wydawało mi się wielką tułaczką poprzez pot zmartwień,
analizowania swojego zachowania, omijania trudności, lub wyczekiwania wieczora,
aby wtopić się w pościel i zapomnieć o całym świecie. I co roku przychodziły
święta i Boże Narodzenie i jakoś nigdy nie wpadło mi do głowy, aby zatopić się w
ciszy i słuchać mojego serca, aby tam szukać odpowiedzi na najważniejsze
pytanie- Po co Bóg objawił swojego Syna dla mnie?
Coś mi świta w mojej główce, że Jezus narodził się właśnie po
to, aby przypomnieć mi o tym DIAMENCIE schowanym w moim sercu. Piszę o tym nieśmiało,
bo nie jestem znawcą teologii, ani tez starz, w jakiejś charyzmatycznej grupie
katolickiej jest u mnie żaden. Jednak o tym piszę, bom prosty człowiek i mam
nieodparte wrażenie, że ludzkie serce jest prostolinijne i nie rozumie
złożonych tekstów dotyczących wiary. Wiem, że moje SERCE chce tylko jednego-
ZAUFAĆ i po prostu BYĆ tu i teraz, z tym co jest. Tak jak dziecko wierzyć, ze
cokolwiek się dzieje, służy temu, aby DIAMENT w nim, któregoś dnia zabłysnął
swoim najpiękniejszym blaskiem.
Dla jasności: słowo SERCE rozumiem jako serce duchowe, nie
fizyczne. A, że to serce jest ze mną przez 24 godziny na dobę, uczę się wsłuchiwać
w nie, poprzez codzienną modlitwę kontemplacyjną. No bo, jeśli Bóg jest
miłością, to miłość płynie poprzez serce. A, że nie chce mi się już dłużej
udawać, że jest mało istotne w moim życiu, to wole wstać wcześniej rano i zatapiać
się w nim. A nóż któregoś dnia diament w nim zajaśnieje. Kto wie?
I jakoś lżej się mi teraz żyje, bo teraz wiem, że nie jestem
tu po to, aby walić głową w ścianę, a mój byt ma swój konkretny cel- zajaśnieć?
Komentarze
Prześlij komentarz