Nie kupuję tego.

Leży u nas książka pod schodami. Ktoś ją tam rzucił i tak czasami zerkam na jej tytuł ” Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń” Nicka Vujicica. To zerkanie powoduje w mojej głowie czasem rozmyślanie o tym, co jest takiego w tym człowieku, że wyszedł poza swoje ograniczenia?  A potem zastanawiam się, co jest takiego w ludziach, którzy nie powinni wyjść ze swoich klatek ograniczeń i cierpienia, a jednak z nich wyszli i chwycili to, co ich napełnia radością życia. Co to jest? No właśnie, co to jest?

Ostatnio siedziałem z moim klientem przy kawie i tak sobie o życiu swobodnie gaworzyliśmy. W pewnym momencie zorientowałem się, że człowiek ten zadaje sporo pytań. Zwróciłem mu na to uwagę w pozytywnym kontekście, twierdząc, że mało kto zadaje ważne pytania egzystencjonalne. Zgodził się ze mną. Napomknął jeszcze, że jest to u niego ta cecha, która pozwoliła mu sporo w życiu materialnego osiągnąć. Dodał również, że nie wyobraża sobie życia bez dociekania, co i jak zrobić, aby było lepiej. Na koniec dodał, że faktycznie mam rację. Mało kto zadaje sobie pytania i szuka na nie odpowiedzi w sobie, zamiast zadowalać się gotowcami sprzedawanymi przez innych.

Mój syn, obecnie dorosły i już na swoim, gdy był mały, był mistrzem w zadawaniu pytań. Potrafił mnie zamęczyć pytaniami: dlaczego jest tak? po co jest to? A dlaczego nie tak? A co będzie jak? Z biegiem czasu te jego pytania zanikały, a z nimi ciekawość. Gdy się spotykamy widzę w nim jednak nadal  cechę dociekania i to mnie cieszy, bo jest szansa, że dotknie tego, co ważne w życiu, a może nawet za tym podąży, wyłamując się z ograniczeń które mu sprzedałem i które mu sprzedał świat. Tego mu życzę. To samo widzę w mojej młodszej córce- ogrom pytań. Staram się to w niej pielęgnować, aby jej zostało w dorosłym życiu, bo nie chce, aby żyła jak zombie-martwa za życia.

Ostatnio przyłapałem się na ciekawym podejściu, które narodziło się we mnie pod wpływem praktyki Modlitwy Głębi. Otóż, gdy pojawia się we mnie jakiekolwiek pragnienie, a z nim cierpienie, że tego nie mam, mówię sobie „NIE KUPUJE TEGO” No i zaczyna się wariactwo w mojej głowie stając w opozycji do tego mojego nie kupowania tego. Staję jednak twardo przed nią, bo nie kupię już niczego poza ciszą i obecnością w sobie. Wszystko inne wydaje mi się śmietnikiem niewartym uwagi. Zaiste, jest to trudne i walka we mnie trwa na całego, i bardzo często wtedy siadam do Modlitwy w ciszy, pozwalając sobie być z tymi pragnieniami, jednak ich nie kupuję.

Pisze o tym drogi czytelniku, nie po to, abyś zrozumiał ideę NIEKUPYWANIA czegokolwiek, bo nie wierzę, aby szło to zrozumieć na poziomie umysłu. Piszę to po to, aby pokazać, że jest w każdym z nas taka część nas, ta boska część, która nie musi czegokolwiek kupować, aby być szczęśliwa i pełna życia. Bo już nią jest. I jestem przekonany, że właśnie TĄ część chwycił Nick Vujicic i ją w sobie pielęgnował. Tak jak wielu innych, pomimo ograniczeń obozów koncentracyjnych, kalectwa, ułomności i ogromnych traum przeszłości kupili jedna koncepcję, koncepcję Boga w sobie. Tej części, która jest poza wszelkim zrozumieniem i można jej tylko doświadczać, nic więcej. A ona prowadzi do radości i pełni życia.

Wracając do pytań, to mam dziwne przeczucie, że jedyną cechą umysłu, która niesie pożytek to zadawanie pytań i szukanie na nie odpowiedzi. Reszta to śmieci oparte na planowaniach, projekcji przeszłości i widzeniu rzeczy takimi, jakie chcemy widzieć, a nie takimi jakie są, lub jak kto woli, jakie stworzył Bóg. Na szczęście jest to moje postrzeganie i wcale cię nie zachęcam do powielania go. Miej swoje.


Mija ósmy miesiąc mojej codziennej praktyki Modlitwy Głębi. Siadam rano zawsze. Czy mi się chce czy nie, robię to codziennie. Szczególnie wtedy, gdy jest mi trudno w życiu, lub gdy smutek mnie dopadnie, bo zawsze po czasie przychodzi spokój do mojego serca i zgoda na to, co jest. I dlatego  jestem jej wierny i pewnie będę ja praktykował do końca życiu, bo zrozumiałem, że życie jest ulotne. Mija, a z nim wszystko. Jedna rzecz jednak jest zawsze stała,  ja chcę się jej poddać, być obecnym w każdej chwili bez pragnień, marzeń. Po prostu być i spijać tą rozkosz, jaka za tym idzie.

Jako, że od wczoraj czuję lekki niedosyt wobec tego, co napisałem powyżej, pozwolę sobie dodać kilka kwestii dotyczących"trwania w zadawaniu pytań"
I tak dzisiaj słuchając wykładu nieznanego przeze mnie lekarza upewniłem się, jak ważne jest zadawanie pytań i szukanie na nie odpowiedzi, w moim zdaniem najważniejszej kwestii, kwestii zdrowia. Dopóki człowiek jest zdrowy, ma gdzieś zajmowanie się tym, czym jest dbanie o zdrowie. Gdy przychodzi choroba to pierwszą rzeczą jest wizyta u Pana Doktora, bo tak nas nauczono. No i mam przed sobą wykład człowieka który mówi ciekawe rzeczy na temat leczenia ogólnie rozumianego. Polecam przesłuchać. Ok. 22 mniuty porusza temat zadawania pytań.


Kłamstwo powtarzane 100 razy staje się prawdą. Czy czasem nie jest tak, że żyjemy w świecie iluzji, gdzie wmówiono nam setki kłamstw, a potem robimy wszystko, aby te kłamstwa udowodnić sobie. Pytania są orężem dzięki któremu jest szansa, że dotkniemy tego co naturalne i oczywiste w życiu. Jestem pewny, że z wiarą jest dokładnie tak samo. Bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że to, a czym mówił Jezus, było dostępne tylko dla nielicznych, a większość może doświadczy zbawienia po śmierci i to pod pewnymi warunkami. Nie kupuje tego.

Poniżej link do wykładu:
https://www.youtube.com/watch?v=2_bgWMkYnrE&t=11s

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Przeżyj to sam. Nie zamieniaj serca w twardy głaz.

Żyję.

Demony przeszłości.