Sens wiary.

Coraz częściej łapie się na myśli, że fajnie jest nosić ze sobą poczucie obecności Boga w codziennym życiu. Nie tylko nosić, ale i zgłębiać tą obecność w doświadczeniach życiowych i relacjach z innymi ludżmi. Te doświadczenia nasuwają mi kolejną myśl: jakże ubogim człowiekiem byłem przez lata, kiedy zmagałem się z własnymi urojeniami na tematy bliskie życiu. A teraz taka niespodzianka. Zachciało mi się żyć. I nieważne są problemy, moje upadki i zwątpienia. W głębi serca wiem, że są po to, aby mi coś dały, abym w nich wzrastał poprzez zrozumienie, że wszystko sprowadza się do prostoty trwania w obecności miłości Boga, która mnie otacza zewsząd. I tak za każdym razem, kiedy doświadczam cierpienia mentalnego, wracam do owej obecności z sobą, w tym, który jest tu i teraz i cos się we mnie zmienia.

I tak sobie dzisiaj leżę targany smutkami ostatnich doświadczeń życiowych i nagle w tej obecności pojawia mi się w głowie myśl: nikt mnie nie kocha. Gdy uświadomiłem sobie, jakie znaczenie ta myśl nadawała memu życiu, przyszła ulga, a ciało się rozluźniło. A potem pojawiła się radość: jak cudownie jest przestać żebrać o miłość. I tu mam ochotę zakończyć, aby dać ci drogi czytelniku przestrzeń na to, aby pomyśleć, o co człowiekowi chodzi.

Czasami mamy nasiadówki w gronie znajomych, praktykujących katolików w ramach domowego kościoła. Wczoraj był z nami ksiądz. Często dyskutujemy o wierze i zawsze jest ciekawie i spontanicznie. Był taki moment, gdy zacząłem dzielić się sensem mojej wiary. W pewnym momencie powiedziałem, że szukam w wierze wolności. Nie jakiejś tam wolności. Szukam tej prawdziwej, cokolwiek ona znaczy. Zaskoczyło mnie to, co powiedziałem, gdyż słowo wolność raczej nie przychodziła mi do głowy przez ostatnie miesiące. A jednak wyszło z moich ust i to przy obecności księdza. Siary nie było, choć trochę się obawiałem. Potem pojechaliśmy po innych tematach i przyszedł czas na rozmowy o zbawieniu. I tu ksiądz mnie zaskoczył twierdząc, że wielu może się zdziwić po śmierci sądząc, że ilość modlitw i dobrych uczynków pozwolą im zaznać spokoju ducha w rajskim ogrodzie. Bo może okazać się tak, że stając przed bezgraniczną miłością najwyższego sami stwierdzimy, że na nią nie zasłużyliśmy. To nie Bóg o tym decyduje, tylko nasze sumienia osądzają nas samych przed ogromem jego miłości.  I to do mnie przemawia. Obecnie, mając świadomość, że większość mojego życiowego działania była podyktowana tylko tym, aby ktoś mnie pokochał, docenił, zauważył, to czuje się nijak. Gdzie tu jest wolność?

Jako, że jest niedziela, to siedzę z dzieciakami w kościele i słucham kazania. Odwiedził nas kolejny duszpasterz i mądrze gada. Na koniec rzecze oto te słowa: „Cała ta ewangelia i zabawa z wiarą jest po to, abyście byli wolni i szczęśliwi.” Nic dodać, nic ująć.

Nie wierzę w wolność polegającą na udowadnianiu komukolwiek, czegokolwiek. Nie wierzę również w wolność w chodzeniu do pracy po to tylko, aby zarabiać pieniądze. Nie widzę tez wolności w wychowywaniu dzieci po to, aby mi kiedyś za to podziękowały, lub bym czuł się mniej samotny na starość. Nie sądzę również, aby dawanie innym po to, aby mi podziękowano wynikała z wolności. Czym wobec tego jest wolność? Oto jest pytanie.

Pozwolę sobie zacytować zdanie, jakie wpadło mi w ręce niedawno pewnej pani:

„Ja w ogóle czasami myślę, że jak nam w głowie powstanie "brak" czegoś, np. jakiegoś uczucia, relacji, kogoś to powstaje studnia bez dna. Nie do zapełnienia, więc żebyśmy nawet to dostawali w nadmiarze, to zawsze będzie za mało. Znają to ci, którzy postanowili ukochać człowieka, który czuje się niekochany. Orka na ugorze. Jedynym ratunkiem jest uświadomienie sobie samemu, że ta studnia z brakiem, to tylko feler, dysfunkcja mojego umysłu i tak naprawdę nie potrzebuję, aby została zapełniona. Tu jest dość trudny moment, bo uświadamiając sobie, że nie potrzebujemy jej zapełnienia, uświadamiamy sobie jak wiele zła sami zrobiliśmy, a ten "brak" to było tylko alibi. Ale modlitwa tu leczy duszę „




[i] ze

Komentarze

  1. Trafiłam na ten blog przez grupę Pand na fb. Podoba mi się! Blog cenny tym bardziej, że nieczęsto się zdarza, by mężczyzna świecki dzielił się swoją wiarą. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Przeżyj to sam. Nie zamieniaj serca w twardy głaz.

Żyję.

Demony przeszłości.