Bezpiecznie jest kochać siebie.

Wpadł mi niedawno w ręce artykuł Artura, którego poznałem na jednym z odosobnień praktyki Modlitwy Ciszy w Rycerce Górnej. Owa rozprawka na temat miłości do samego siebie jest dla mnie na czasie. Ostatnio zmagam się z tematem kochania siebie samego.

Po mojej przygodzie zaprzyjaźnienia się z rakieta tenisową, opisywaną w wcześniejszym wpisie, bardziej rozumiem to, co 20 lat temu powiedział mi mój psychoterapeuta. Poprosił mnie, abym napisał mu coś o sobie. Żwawo się za to zabrałem i bez wymyślania napisałem kilkanaście zdań o sobie samym. Po przeczytaniu ów „chłopina” stwierdził, iż boję się kochać siebie.Wow!!! Tyle pamiętam. Nie sądzę, abym wtedy pojął, o co mu chodziło. Człowiek ten również nie bardzo chciał mi podać znaczenie tego zdania na tacy. Liczył na to, że sam odkryję znaczenie własnego lęku przed miłością do siebie samego. Potem, raz na jakiś czas, te słowa o lęku kochania siebie, wracały do mojej świadomości po to, aby coś mi uzmysłowić. Wtedy unikałem konfrontacji z kontemplacją owego zdania. Zamiast tego brnąłem w świat zewnętrzny, próbując dowartościować się tu i tam, albo tym, czy tamtym. Lęk jednak pozostał, pomimo tylu prób wyciszenia go. Co robić dalej?- zadaje sobie owo pytanie. Skoro tyle lat zajęło mi zajmowanie się ucieczką od przyznania się, że boję się kochać siebie, to może nadszedł czas, aby dojrzeć do konfrontacji z nim. Przychodzi mi z pomocą to, co Artur zamieścił w swoim wpisie:

"Alice Miller w książce „Bunt ciała” napisała: „Człowiek, który nie potrafi siebie cenić i szanować, który sam ogranicza swoja kreatywność, nie robi tego na własne życzenie. Tkwiące w nim blokady powstały w wyniku przeszłych doświadczeń jego historii. Musi on tę historie bardzo dokładnie poznać, musi ją odczuć, żeby móc zrozumieć, jak stał się tym, kim jest.(…) Żeby pójść tą drogą, człowiek jednak musi porzucić nadzieję, ze pewnego dnia jego rodzice dadzą mu to, czego mu w dzieciństwie odmówili.”

Wytłuściłem to, co intuicyjnie czuję, że muszę puścić. Korci mnie, aby nie rozwijać dalej tego tematu, bo gotowce mają to do siebie, że nic nie wnoszą do zrozumienia, czym jest lęk przed utratą miłości rodziców. Warto poprzyglądać się swojemu zachowaniu względem najbliższych, czy czasem nie zachowujemy się dokładnie tak, jak robiliśmy to w dzieciństwie wobec swoich rodziców. A potem dopuścić do siebie myśl, że w ciągu sekundy zostawiamy te zachowania i zachowujemy się tak, jak czujemy, że chcemy się zachowywać. Aby to jednak zrobić, trzeba mieć kontakt z własną „prawdą” o sobie, z własną historią.

Swoja historię odkrywam już wiele lat. Proces ten rozpoczął się dawno, dawno temu, bo już w wielu 21 lat poczułem nadzieje w sercu, że mogę wyrwać się z „bagna” cierpienia, jakie towarzyszyło mi od zawsze. Obecnie pogłębia się to zrozumienia poprzez praktykę Modlitwy Głębi. Te 10 miesięcy codziennego siedzenia i kierowania uwagi w własne wnętrze, przyśpieszyło ten proces tak bardzo, że czasem doświadczam przerażenia, na przemian z fascynacją i ciekawością, co będzie dalej? Nie ugną się jednak przed wątpliwościami. Zbyt wiele pojawiło się we mnie zrozumienia, czym jest miłość do siebie, abym teraz zawrócić. I nie dziwię się, że wielu chrześcijan boi się zmierzyć z poznaniem własnej historii, bo mogłoby się okazać, że ich życie to jedno wielkie „powinowactwo” służące jednemu celowi- zasłużenia na miłość. Sorry za szczerość, jednak takie mam odczucia, słuchając czasem tych, co głoszą dobrą nowinę, a na twarzy mają wypisany ból i cierpienie wynikające z ran zadanych im w dzieciństwie. 

Ktoś kiedyś powiedział:„Aby stać się aniołem, trzeba przejść stadium bestii” I coś w tym jest. Jak pozwolę sobie przyznać się przed samym sobą, do posiadania uczuć destrukcyjnych, bardziej doświadczam tych szlachetniejszych uczuć, które coraz częściej odzywają się we mnie. I w końcu mogę głębiej oddychać czując pod skórą, że miłość do siebie jest podstawią, aby szanować i kochać drugiego człowieka.

Poniżej link do pełnego tekstu Artura. Polecam


 http://rebelya.pl/post/11173/miosc-samego-siebie-to-nie-egoizm

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przeżyj to sam. Nie zamieniaj serca w twardy głaz.

Żyję.

Demony przeszłości.