Właśnie zdałem sobie sprawę, że mija ponad rok od momentu,
gdy napisałem pierwszy tekst na tym blogu. Czas tak szybko biegnie. Owo zdanie
sobie z tego sprawy uzmysłowiło mi, że jedyne co mam, to świadomość biegnącego
czasu, a z nim mojego życia. Nie minie chwila, a może dwie, a mnie nie będzie.
Głęboko wierzę w to, że dusza jest nieśmiertelna, czyli
wieczna. Jeśli więc „JA” umrę, to kto będzie żył w nieśmiertelności i wiecznie?
Nietrudno jest odgadnąć, że owe „JA” jest nierzeczywiste. To takie moje
„mistykowanie” na czas dnia, gdy będę odwiedzał groby bliskich. A swoją drogą,
fajnie jest mieć poczucie, że pomimo tego, iż wszystko przemija, coś we mnie
jest nieśmiertelne i wieczne. Zrozumienie tego, jest dla mnie pewna forma
nagrody za codzienne, wytrwałe siedzenie w modlitwie ciszy. Owych nagród jest o
wiele więcej. Pisałem o nich we wcześniejszych wpisach. Dzisiaj chcę się
podzielić kolejną nagrodą zrozumienia, co miał na myśli Ojciec Pio dając
wskazówki pewnej kobiecie w 1913 roku, o tym jak współpracować z naszym Aniołem
Stróżem.
Pierwszą z nich jest słowo- Obecność.
„Niech twoje serce zawsze będzie obecnością Ducha Świętego…”
Słowo obecność kilka lat temu było dla mnie wielką zagadką. Nijak nie
potrafiłem uchwycić jego znaczenia. Dopiero po kilku tygodniach zasiadania do
Modlitwy Głębi otwarło się moje zrozumienie, czym owa obecność jest. Siedząc na
przerwie, w trakcie mojego pierwszego odosobnienia Modlitwy Głębi, nagle zdałem
sobie sprawę, że jest pewien stan bycia i doświadczania go, będąc tym stanem.
Nie da się niestety tego przekazać słowami. W owym stanie ma się poczucie
obecności czegoś, co jest ponad człowiekiem. Być może jest to owa obecność
Ducha Świętego? Problem z doświadczaniem obecności jest taki, że nijak nie
można go doświadczyć umysłem (myśleniem). Wszelakie próby uchwycenia go w ten
sposób nic nie dają. Więc, aby kierować się wskazówkami Ojca Pio trzeba rozpocząć
praktykę modlitwy ciszy po to, aby ten stan uchwycić, a potem każdego dnia go
pielęgnować. Prawdopodobnie o tym stanie „ciszy w duszy” pisała również św.
Faustyna.
Kolejną wskazówką jest- Docenienie
pracy Anioła.
Można zapytać: jak można docenić pracę kogoś, kogo nie
widać. A jednak można. Gdy zdałem sobie sprawę z tego, że większość sytuacji w
życiu, jakie przytrafiły mi się były autorstwem czegoś poza mną, popadłem w
lekkie przerażenie, wynikające z braku
kontroli nad tym, co może mi się przytrafić. Stan ten trwał jakiś czas, potem
jednak uświadomiłem sobie, że wszystko jest poza moją kontrolą. Jedyne, na co
mam wpływ to reakcja na to, co mi się przytrafia. Po przeanalizowaniu wielu
zdarzeń doszedłem do wniosku, że te zdarzenia, które wybijały mnie z komfortu,
były wyzwalające i powodowały większy komfort. To z kolei zrodziło we mnie stan
wdzięczności za wszystko, co mi się przytrafia. To taka forma zaufania do tego,
co niesie życie. Stan wdzięczności można w sobie pielęgnować. Najlepszą formę
owej pielęgnacji jaką znam maja Jezuici, ze swoim rachunkiem sumienia.
Najprzyjemniejszą wskazówką w wszystkich jest to, aby nigdy nie mówić, że jesteś sam. Zawsze
jest ktoś, komu możesz powierzyć swoje problemy.
Będąc dzieckiem bardzo często byłem sam z własnymi lękami i
obawami. Wynikało to z tego, że moja rodzina nie była zbyt wylewna w uczucia,
więc i ja zamiast wyjść z moim strachem do rodziców tuliłem się w sobie, nie
wiedząc co zrobić. Dopiero niedawno coś we mnie podpowiedziało mi, że zawsze
jest ze mną. Być może jest to część dorosłej osobowości- jak to nazywają psychologowie,
a może jednak cos więcej- poczucie, że zawsze jest COŚ, co mi pomoże. Nie wiem,
co to jest, dlatego nazywam to „COŚ”. Bardzo głęboko rozwinęło się to poczucie
poprzez praktykę modlitwy ciszy.
I ostatnia: Bądź uważny
na zło.
I tu zacytuje dosłownie Ojca Pio:
„ Jeśli chodzi o wewnętrzne głosy, nie przyjmuj się,
zachowaj spokój. To, czego musisz unikać to nadmierne przywiązanie twego serca
do tych słów. Nie poświęcaj im zbyt dużo uwagi.(…) Nie daj sobie zamieszać w
głowie, próbując rozpoznać, które wewnętrzne przesłanie pochodzi od Boga. Jeśli
Bóg jest ich autorem, jednym z głównych znaków jest to, że gdy słyszysz te
głosy, wpierw napełniają Twoją duszę strachem i zmieszaniem, ale potem
doświadczasz Boskiego pokoju. Kiedy autorem wewnętrznych dialogów jest wróg,
wtedy zaczyna się fałszywa ochrona, a następnie agitacja i bardzo złe
samopoczucie.”
Sztuką do uchwycenia wewnętrznych dialogów wewnątrz siebie
jest umiejętność wsłuchiwania się w nie - jako obserwator. Wsłuchiwania się również
w własne ciało skąd płyną uczucia. I tutaj również nie da się tego uchwycić w
formie rozmyślań i analiz. Pojawia się coś w głowie lub w sercu i trzeba być czujnym,
aby to uchwycić, a potem albo zignorować, albo pójść za tym wg. wskazówek
świętego.
Do tego jest potrzebna praktyka czujności i uważności. Owe
umiejętności doskonale ćwiczy przebywanie w modlitwie ciszy. Dzień po dniu
uczysz się obserwować reakcje twojego ciała, jak i myśli przechodzące przez
świadomość. Wtedy jest łatwo dostrzec to, co jest miodem, od tego, co owy miód
może zatruć. A potem decyzja- albo biorę, albo nie. Pozostaje potem mieć
odwagę, aby wejść w to, co na początku jest strachem, jednak potem, gdy się go
doświadczy przychodzi pokój serca.
Cztery wskazówki, niby łatwe. Jednak trzeba mieć w sobie
sporo determinacji, aby za nimi podążać. Czy warto?
Współpraca a Aniołem Stróżem dla mnie to magiczna moc, na
której mogę się oprzeć, mając w świadomości upływający czas. Więc, po co mam go
tracić na zamartwianie się, analizowanie własnego życia, planowanie co mnie uszczęśliwi,
itp.. Swoich zmartwień i pragnień i tak nie zabiorę ze sobą do grobu.
Komentarze
Prześlij komentarz