Przejdź do głównej zawartości

Światło wewnątrz siebie.


Mamy nowego proboszcza.

Z żalem pożegnaliśmy naszego dobrego i szacownego proboszcza naszej  parafii. Zasłużył na odpoczynek, po wieloletniej posłudze kapłańskiej w naszej parafii. No i pojawił się nowy ksiądz.
Nie powiem, zrobił na mnie spore wrażenie. Ma charyzmę i chyba doświadczenie, bo fajnie mówi i ludzie raczej go słuchają, zamiast gapić się pod ławkę i czekać, aż msza się zakończy.
To, co mnie miło zaskoczyło, to fakt, że człowiek ów mówi w sposób podobny do tych kaznodzieji, co raczej kontemplują słowo Boże, niźli rozmyślają i analizują, co też nasz Pan miał na myśli.
Czyżby pojawił się jakiś powiew zmian w kościele?

W sumie, to nie zależy mi za bardzo na tych zmianach, bo zmiany u mnie już jakoś tak się zagościły, że co by się działo nowego raczej mną nie wstrząśnie. No bo, jak człowiek odkrył w sobie  tą część, która uchwyciła, o co chodzi w tej naszej wierze chrześcijańskiej, to nijak mu już nie wybiją tego z głowy. I to jest fajne. Cokolwiek by się działo wiesz, że to, co zostało uchwycone nie może być stracone.

Ostatnio się trochę uśmiałem, bo siedzieliśmy na domowym kościele i była dyskusja nad jakimś cytatem z Biblii. Wszyscy się ożywili i każdy jakoś tam coś dodał od siebie w stylu- „jak rozumiem przesłanie”. Jakoś tak mi się zrobiło w brzuchu dziwnie i zapytałem animatora: czy jakby wszyscy katolicy na świecie nagle zwątpili w wiarę, czy i jemu odeszłaby ochota na wierzenie. Zdziwił się pytaniem, a po chwili zastanowienia odrzekł, że raczej tak.

No i taka jest wiara, która płynie z wychowania i jeszcze raz wychowania. No, bo jak ci rodzice klepią do głowy o Bogu, to chcąc czy nie chcąc musisz to przyjąć, jakżeby inaczej. Ojca i Matkę trzeba szanować. No i tak to bywa z wiarą. Czy jednak chodzi tu o to, aby wierzyć? Wierzenia mają to do siebie, że zawsze można je zmienić.
Błogosławieni ci, co uwierzyli, a nie widzieli rzekłby ktoś, że niby trzeba wierzyć w ciemno. A ja mówię - dlaczego? Czy nie lepiej jest sprawdzić, usiąść i popytać. A potem znów pytać i dalej pytać, tak długo, aż przyjdzie to, co ma przyjść, aby rozjaśnić i poczuć to, co jest prawdziwe, jednak nie namacalne. Nienamacalne, niezrozumiałe, nie do uchwycenia, a jednak prawdziwe.
Jestem przekonany, że modlitwa ciszy jest tą drogą, która doprowadzi każdego do miejsca, w którym nie ma potrzeby już pytać. Nie ma potrzeby wzmacniać wiary, bo przestajesz wierzyć, a zaczynasz żyć wiarą.

To już 3 rok mojej przygody z Modlitwą Głębi. Gdyby policzyć ilość moich siedzeń w tym czasie, to spory kawałek by się ukleił  z tego. Skąd u mnie tyle determinacji, aby codziennie siadać i te 20 minut, czasem więcej poświęcać na trwanie w zawieszeniu Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Mogę się tylko domyślić, że to czas choroby, jaka mnie spotkała rozbuchał we mnie żar do poznania tego, o co chodzi w życiu. Nie wątpię, że była to dla mnie wielka łaska- doświadczyć ogromu cierpienia, po to, aby przestać inwestować w to, co ulotne, w zamian za poznanie tego, czym jest miłość, czym jest Bóg, jaki jest sens życia i wiele innych. Czy na nie znalazłem odpowiedź? Oto jest pytanie!

Jedno wiem. Cierpienie jest częścią życia i raczej jest łaską prowadzącą do odwrotności tego stanu. Jest swego rodzaju batem, który przypomina ci, w którą stronę masz iść, aby odnaleźć przeciwieństwo cierpienia. Nie da się jednak tego zrobić uciekając od niego, ani też znieczulając się używkami, tudzież chowając się pod stołem. W momencie, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że nie jestem już w stanie wytrzymać bólu w jakim żyję pojawiła się droga. Tą drogą jest Modlitwa Ciszy.

Wszystko więc zaczyna się od poddania się. A potem przychodzi światło. Zawsze tak było, jest i będzie. I wtedy wiesz, że gdyby wszyscy zwątpili, Ty nadal będziesz miał w sobie to światło. Ono rozpali każdą ciemność.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ostrzeżenie.

Pragnę w tym wpisie podzielić się moimi obserwacjami zmian, jakie zadziały się w moim życiu odkąd pierwszy raz usiadłem do Modlitwy Głębi. Być może, pozwoli to osobą praktykującym medytacje chrześcijańską, lub jakąkolwiek formę modlitwy kontemplacyjnej na zweryfikowanie własnych przemyśleń i doświadczeń na własnej drodze. A nowe osoby zaczynające przygodę z taką modlitwą, albo rozgrzeje to do intensywniejszej praktyki, albo też zniechęci, co czasem się zdarza.  Podstawową zmianą jaka zadziała się we mnie to zrozumienie, ze nie jestem wyobrażeniami o sobie i wszelakimi pojęciami wypływającymi z myśli na własny temat. Nie jest to przyjemne doświadczenie, bo cała koncepcja mnie samego legła w gruzach. Przez kilka tygodni chodziłem jak pomyleniec, nie wiedząc, o co chodzi w moim życiu. Szczególnie dotyczyło to planów związanych z przyszłością. Stały się bez znaczenia.  Pamiętam ogromne przerażenie przed momentem uzmysłowienia sobie tego. A potem przyszła ogromna ulga i poczuc...

Zrozumieć własny motyw życia.

Długo zbierałem się do napisania kolejnego postu. Coś się we mnie zmieniło i mam poczucie, ze to ostatni post przed większą przerwą w moim pisaniu tego bloga. Mija rok odkąd pierwszy raz zasiadłem do praktyki Modlitwy Głębi. I faktycznie jest to modlitwa która odkrywa głębie. Tą najprawdziwszą zawsze obecną głębię, gdzie praktykujący powoli zaczyna stawać się jednością z nią. Dane mi było doświadczyć tego. Jest to ogrom miłości, która przenika wszystko, wszystko zalewa i wszystko pragnie objąć . I w tym przebywaniu, w tej głębi jest zatracenie siebie. Nie ma JA. Jest jedność. Człowiek staje się nikim. Nie da się tego pojąć rozumiem, myślami, studiowaniem Biblii, rozmowami na ten temat. Bo ta głębia jest ponad wszelkie pojęcie i wszelakie pisanie o tym na tym blogu nic nie wniesie do jakiegokolwiek życia. Jest zwykłym pisaniem. Nic nie wnoszącym potokiem słów. Trzeba praktykować. Nie tylko 25 minut dziennie. Trzeba w każdej chwili kontemplować i zgłębiać tajemnicę – czym jest ż...