Kochać, czy nie kochać?

Lubię czasem posłuchać w Internecie wywiadów z ludżmi którzy doświadczyli  „przewrotu” w swoim życiu. To tak, jakbym szukał potwierdzenia, że mój osobisty „przewrót” lub „nawrócenie” jest czymś normalnym i zdarzyć się może każdemu. Otóż osoba ta zapadła na poważną chorobę, która uziemiła ja na kilka miesięcy w łóżku. Czas ten, pomimo bólu i cierpienia przyniósł jej również przestrzeń na rozważanie sensu życia i tego, po co żyjemy. Od tego czasu rozpoczęła poszukiwania odpowiedzi na te pytania. Jednak nie to mnie ujęło. Powiedziała w trakcie wywiadu coś, co pozwoliło mi zrozumieć czym jest  słowo ”kochać”. Prowadzący zapytał ją, co zrobiła, że pokochała siebie. Odpowiedz mnie zaskoczyła. I tak osoba ta dała odpowiedz mniej więcej taką: „odpuściłam sobie wszystko, wszelakie wyobrażenia o sobie, o swojej przeszłości. Odpuściła również wszystkie krzywdy, jakie doznała od ludzi” po czym dodała” Kochać siebie to nie słowo „Kocham”, ani też kierowanie miłości do kogoś, lub czegoś, pomijając innych, lub inne aspekty życia. Kochać to po prostu KOCHAC i nic więcej. Zero myślenia i tyle”. I przyszło olśnienie do mnie.

 Kochać siebie to po prostu KOCHAĆ wszystko. Kochać siebie to pozwolić sobie na bycie w tej miłości, na pozwalanie sobie na nią, bo ona zawsze jest. Wystarczy jej pozwolić płynąć. I nie da się tego pojąć umysłem, wytłumaczyć na czym to polega. Ta miłość po prostu jest zawsze. Czyż nie jest to dobrą nowiną!

Teraz bardziej rozumiem pewna piosenkę, przy której zawsze pojawia się we mnie wzruszenie.
„Ofiaruję Tobie Panie mój, całe życie me, cały jestem twój, aż na wieki. Oto moje serce, przecież wiesz. Tyś miłością mą jedyną jest.”

Wracając do wywiadu z tą osobą.  Nie było tam mowy o Bogu, kościele, przykazaniach. Nic z tych rzeczy. Była mowa o tym, co najistotniejsze, o przeżywaniu autentycznego życia w przepływie miłości, gdzie nie ma ego, gdzie żyje się obecnością TU i TERAZ akceptując wszystko i odpuszczając wszystko. Jak w tej piosence- całe życie, każda chwilę ofiarować tej miłości, jedynej miłości jaka jest. Czyż Bóg nie jest miłością?

Fajnie napisane, tylko jak to ugryźć, aby mną zawładnęła ta miłość?

Odpuszczam myślenie kierując uwagę na obecność i bycie tu i teraz. Na doświadczanie siebie, na przeżywanie tego, co się we mnie w środku dzieje. Nie zajmuje się myślenie, analizowaniem. Zajmuje się obserwacją i odpuszczam wszystko to, co pojawia się w umyśle. Dla mnie nie ma innej drogi. Nie wierzę już w teksty, że trzeba coś wyjątkowego robić, albo zasługiwać na łaskę doświadczania miłości. U mnie to nie zadziałało. Teraz pozbywam się wszystkiego. Totalnie NIC, NOTHING!

Miłość zawsze jest. Właśnie ta Boża miłość. Ona po prostu jest.
Tak jak w tej piosence: „Nic nie musisz mówić nic. Odpocznij we mnie. Czuj się bezpiecznie. Pozwól kochać się. Miłość pragnie ciebie.”

I tutaj znów wyskoczę z wdzięcznością za modlitwę kontemplacyjną. Bez niej, bez codziennej praktyki tej prostej modlitwy nie pojąłbym tego sekretu. Bo nie da się go zrozumieć umysłem. Może inni potrafią doświadczać miłości myśleniem o niej. Ja nie.

I dla mnie to jest ta dobra nowina, z którą przyszedł Jezus i zrobił rewolucję w sercach milionów ludzi na całym świecie. I za to mu dziękuję. Dziękuje również ludziom, którzy mają odwagę mówić słowa, które trafiają do mego serca, aby się przebudziło. Czasem proste prawdy nie są wygodne dla ludzi. Burzą ich świat. Naruszają ich klatki, w których są zamknięci. Wystarczy rozejrzeć się dookoła. Wokół większość informacji jest obleczona w LĘK. Szczególnie w mediach, a czasem i w kościele ksiądz da kazanie wiernym, aby się lękali, bo coś tam i coś tam.

I nasuwa mi się refleksja, że świat zrobi wszystko, aby nie dopuścić do rewolucji w naszych sercach, aby znów zaczęły kochać. Zrobi wszystko, abyśmy myśleli w kategoriach lęki i wszędzie widzieli zło. Tak jakby Bóg był idiotą i nie wiedział co robi, posyłając swojego syna, aby otworzył nam oczy na jego miłość, którą jest On sam.

I nie życzę ci radosnych świąt, bo to wszyscy życzą, więc po co ci kolejne takie życzenia.

Na czas świąteczny, życzę Ci drogi czytelniku, abyś przestał ukrywać się przed Bogiem. Abyś stanął przed nim nago, pozostawiając wszelkie maski za sobą, zrzucił z barków troski i zatopił się w jego miłości. Ta miłość jest ci już dana i za darmo. I aby ci odwagi nie zabrakło stawiać pytania egzystencjonalne i szukać na nie odpowiedzi w własnym sercu. Głęboko wierzę, że one tam są. W twoim sercu. Wystarczy zatopić się w ciszy i pozwolić sobie być obecnym z tym, co jest. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przeżyj to sam. Nie zamieniaj serca w twardy głaz.

Żyję.

Demony przeszłości.