Aby radość wasza była pełna.
Byliśmy z dzieciakami w sklepie zoologicznym, celem
powiększenia stanu posiadania istot żywych w naszym domu. Cóż za radość oglądać
te wszystkie Boże stworzenia. Szczególnie dzieci ożywiły się bardzo w tym
sklepie, jakby poczuły, że to ich żywioł. A ja nie mogłem oderwać oczu od pary
szynszyli, które leżały przytulone do siebie w małym kojcu. Raz za razem z
niego wychodziły powąchać otoczenie, a potem zmykały do swojej kryjówki i tam
się przytulały do siebie. Nie trudno było mi zgadnąć, że to para. Jakże piękny
widok widzieć dwie istoty przytulone do siebie, jakby stanowiły jedność. Ne
było tam ocieniania, poprawiania, wzajemnych pretensji i żalów. Była miłość.
Szynszyli nie
kupiliśmy. Wyszliśmy ze sklepu z akwarium. Jednak widok dwóch zwierzaków w wyobrażni
mi pozostał, bo szkoda mi tego widoku było nie zabrać ze sobą.
Jakże wielka we mnie jest tęsknota za takim właśnie
bezgranicznym przytulanie się do kogoś, kogo kocham. Do zatopienia się w
miłości, gdzie nie ma myślenia i jest tylko kochanie. Pomimo tego, że czasem w
dorosłym życiu to miałem i czasem nadal mam, szczególnie w spontanicznej
zabawie z dziećmi, jest we mnie taka część, gdzie czuję za tą miłością ogromną tęsknotę.
Czy drugi człowiek jest w stanie zaspokoić we mnie ten głód?
Całe życie za mną to chodziło, i jeszcze nadal chodzi.
Jednak teraz jest lepiej, bo dopuściłem do głosu tego małego, zalęknionego
Andrzejka, który chciał tylko jednego, gdy był mały- bezgranicznej miłości.
Rozpoznałem Go po kilku tygodniach codziennego zatapiania się w ciszy, gdzie
powoli pozwalałem sobie przyznać się do siebie samego, takiego, jakim jestem, z
całym tym bagażem tęsknot i lęków. Na początku przejawiało się to w
podśpiewywaniu sobie pod nosem piosenek. Z czasem śpiewałem już na całe gardło.
Potem zaprzągłem to tego śpiewu gitarę i poczułem tą głębie w swoim śpiewie,
gdzie czuje się, że coś się z człowieka wylewa. Potem przeniosło się to na
chichy-śmichy z dzieciakami, gdzie brykaliśmy do utraty tchu i trwa to nadal,
gdy mamy czas na zabawę.
Ciągle szukam w sobie tego małego człowieczka, który chce
się zatracić w zabawie i śmiechu. Życzę każdemu, aby czasem usiadł w ciszy i
posłuchał swojego serca. Wiele można odkryć obszarów w sobie, gdzie chce się
żyć pełna piersią. I tam chyba jest ta radość, pełna radość, o której mówił
Jezus „Aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna”. Coś jeszcze
mówił- aby stać się jak dziecko, bo tylko tak można dostać się do królestwa.
Może to o to chodzi, aby dopuścić do głosu serce i zatracić się w nim. Szukam.
Każdego dnia uczę się być czujnym siedząc w Modlitwie Głębi. Zaczynam od 5,30. I tak od 7 miesięcy.
Trochę dziwię się osobom odmawiającym nowennę pompejańską.
Robią to prze 60 dni. Dostają to, co chcą lub nie, a co potem?. Dlaczego nie całe życie praktykować tą
modlitwę, skoro daje tyle dobra odmawiającemu. Ile to czasu zajmuje?. Kto nas kiedyś
nauczył zadowalać się kawałkiem radości? Kto nam wmówił, że życie składa się z
malutkich kawałków szczęścia, a reszta
to udręka i szarpanina? KTO?
Jest taka piosenka Mocnych w Duchu- „Uwielbiam cię, bo ty
ukochałeś mnie. Właśnie takim, jaki jestem, właśnie takim, jaki jestem.” Czasem
zatracę się z dzieciakami w tej piosence, kiedy mkniemy szosą, a głośniki wyją
na cały regulator „Uwielbiam cię….” A my razem z zespołem śmiejemy się i
śpiewamy.
Komentarze
Prześlij komentarz